Czy Wasze dzieciaczki jeżdżą już na nartach???? Ferie to idealny moment aby zacząć przygodę z narciarstwem a i wg mnie im szybciej dziecko zacznie jeździć na nartach tym lepiej. Nasze maluchy w tym roku miały narty pierwszy raz na nogach i nie ukrywam, że był to dla mnie niemały stres, jak sobie poradzą i czy dobrze będą się czuły. Podświadomie miałam nadzieję, że jednak spodoba im się. Salvador juz drugi rok chodzi na Ju Jutsu więc jest bardzo rozciągniety i wytrzymały, z kolei Sarka jest sprytna i bardzo ambitna i rzadko się poddaje. Tak więc jak już dotarliśmy na stok pierwsze kroki skierowaliśmy do instruktorów. Nie radziłabym aby rodzice sami uczyli dzieciaczki jeździć no chyba, że rodzic świetnie jeździ na nartach. Ale z reguły wiem, że jednak przy obcej osobie dziecko mniej marudzi i nie wykorzystuje sytuacji. Czasami wystarczy tylko kilka lekcji i maluch może śmiało potem jeździć z nami. Dobry i przyjazny instruktor jest bardzo ważny. Ja wolę młodych instruktorów choćby ze względu na podejście do dziecka oraz to, że z młodą panią instruktor maluch szybciej złapie kontakt niż ze starszym Panem, choć nie generalizujmy.
Dobrze ale aby zacząć jeździć potrzebujemy sprzęt. przy każdym stoku są wypożyczalnie. Radzę wybrać te gdzie jednak w kolejce stoi więcej ludzi, może to nam powiedzieć tyle, że na sprzęcie dobrze się jeździ, jest wyczyszczony i przygotowany do jazdy. Mój mąż chciał nam zaoszczędzić stania w kolejce i poszliśmy do wypożyczalni daje gdzie nie było kolejki i od wejścia wiedziałam dlaczego właśnie nie ma tam żywego ducha. Sprzęt rodem sprzed 30 lat. Technika idzie do przodu i sprzęt jest robiony tak aby jak najłatwiej i najprzyjemniej nam się jeździło. Kolejka mi już minęła w pierwszej wypożyczalni ale wróciliśmy i poczekaliśmy jeszcze raz. Na pierwszy raz nie kupowałabym sprzętu, gdyż dziecko kategorycznie może nam powiedzieć, że jeździć nie chce, więc wydamy tylko niepotrzebnie dużo pieniędzy. W dobrej wypożyczalni, idealnie dobiorą maluchowi sprzęt, w każdej chwili jak okaże się, ze buty jednak za małe lub za duże możemy wrócić i wymienić. Nie zapominajmy również o kasku który jest obowiązkowy ale myślę, że żaden rodzic nawet nie pomyśli, żeby dziecko bez kasku posłać na stok. Pamiętajmy również o goglach. Ja nie miałam okularów słonecznych i cały czas mrużyłam oczy bo słońce bardzo raziło. A co dopiero dziecko które ma do ogarnięcia wiele różnych rzeczy związanych z jazdą. Postarajmy się aby tak przygotować dziecko na stok aby nic nie rozpraszało jego uwagi, jak np wiatr wiejący w oczy lub co gorsza śnieg. Tak więc buty i narty już mamy, kask i gogle również. Kombinezon jest również bardzo ważny. Nieprzemakalny i nie krępujący ruchów to podstawa. Pod spód zakładamy tylko odzież termiczną i nie przesadzamy z warstwami. Leginsy oraz podkoszulka i cienki polar lub bluza wystarczą. Pod kask obowiązkowo kominiarka a na szyjkę najlepiej komin albo cienki szalik. Niezbędne są również dobre rękawiczki. Nie zakładajmy dziecku cienkich bawełnianych lub wełnianych rękawiczek, zainwestujmy w narciarskie nieprzemakalne. Acha i na początek zapominamy o kijkach, gdyż tylko przeszkadzają.
Myślę, że chyba wszystko napisałam co zauważyłam i przy kolejnej wyprawie będzie nam już łatwiej. Kochani nie przesadzajmy też z ilością godzin z instruktorem. Na pierwszych kilka dni wystarczy 1,5 - 2 godziny, tak aby dziecko się nie zniechęciło i aby ciało przyzwyczaiło się do innej pozycji. Nasze dzieciaczki po pierwszych próbach są bardzo zadowolone i chętne do dalszych jazd. Mam nadzieję, że troszkę Wam pomogłam
Ale super fotki! My ciągle jesteśmy przed naszym narciarskim wyjazdem, w tym roku po raz pierwszy zabieramy dzieciaki (5 i 7 latków) no i zobaczymy jak będzie, chociaz lubią sporty, śmigają na łyżwach to może i w nartach się zakochają
OdpowiedzUsuń